Historia małżeństwa dwójki aktorów. Elizabeth Taylor (Helena Bonham-Carter) zaprasza swojego byłego męża Richarda Burtona (Dominic West) na pięćdziesiąte urodziny. Burton, który niedawno wrócił z kuracji odwykowej, przystaje na propozycję żony, aby wystąpili wspólnie w sztuce teatralnej "Private Lives". Prace nad przedstawieniem sprawiają, że w prasie zaczynają pojawiać się pogłoski o odnowieniu miłosnej relacji między dawnymi kochankami.
Byłam przekonana, że film opowiada o całym związku Taylor i Burtona, odkąd się poznali, a nie tylko o latach 80-tych, kiedy byli już po dwóch rozwodach... W zasadzie to, co najbardziej mnie interesowało, to filmie nie zostało przedstawione...
Aktor grający Burtona nie przypomina go w niczym i gra beznadziejnie. Helen B. C. robi co może, ale sama nie uratuje beznadziejnego scenariusza, dialogów, reżyserki i obsady, a nawet kostiumów... Wyłączyłam film po 20 min - szkoda mi tych 20-tu minut.
Czy Elizabeth naprawdę była takim wrzodem wiadomo gdzie? Bo zrobili tu z niej wielką gwiazdę o równie wielkich fochach.
..inności Carter od Taylor,wciągnąwszy się w fabułę-film jest do przełknięcia..Dla aktorki-wcielić się w
rolę Taylor-to..niemal misja samobójcza..No;ale niech tam;można obejrzeć..Film był..delikatny..Ich
związek-czy związki-były o wiele bardziej burzliwe..Można by ująć sentencjonalnie-to tragedia gdy
dwoje ludzi...