Nawet zdolny zdublowany Tom Hardy nie pomógł i historia o londyńskich gangsterach w pewnym momencie traci tempo, dowcip, rozłazi się na zupełnie nieciekawe wątki, jak ten zupełnie banalny miłosny, przez co historia ciągnie się jak makaron, a końca nie widać. Z czegoś w klimacie Guya Ritchiego przeradza się w nużący melodramat. Szkoda
Dokładnie, do tej sceny jest obiecująco. Potem urok znika, wszystko zwalnia i nie jest zabawnie. Zaczeło sie ciekawie.
zgoda, że film zwalnia po scenie ślubu, zaryzykuję, że nawet trochę skręca. Przez pewien czas nie wiadomo dokąd będzie zmierzać i robi się trochę niezręcznie. Niemniej i tak całość oceniam na mocne 8. Zbudowane postaci są wyraziste i niejednoznaczne, co powoduje, że na zmianę kibicuję obu.
wg mnie hardy przeholował w nadawaniu kolorytu braciom kray. Gdzies od połowy irytowali mnie prawie tak samo jak postac Frances co zaowocowało moim pierwszym w zyciu opuszczeniem sali kinowej przed napisami koncowymi. Jestem mocno zawiedziony :(
Kwestia gustu. Mi jego mad max się podobał chociaż czułem spory niedosyt (słyszałem ,że w kontynuacji ma nie byc Furiosy).
Właśnie tak - a ja nastawiłem się na mad maxa w swietle reflektorów. Uważam jednak, że ten zabieg okazał się skuteczny i mogę tylko przyczepić się do samej ilości mad maxa w mad maxie.
hehe ja też na to liczyłam... no ale sam reżyser bardzo chciał żeby z kobiet zrobić wojowniczki i dlatego w tym filmie jest Charlize i reszta dziewczyn...;)
5 to i tak dobrze i to za Toma. Niby zdjęcia fajne ale brak klimatu. Raczej "komedia" bez śmiesznych momentów ale luźno i umownie wszystko potraktowane, niż film z gatunku gangsterskich. Opowiada o gangsterach ale to nie kino gangsterskie, np taki "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" gangsterski i luźno opowiedziany ale ma świetny klimat i wciągającą historię.
Legend to chaotyczny film, nie opowiadający o niczym, ślizgający się po banałach, powierzchowny, ciężko poczuć postacie, mało sensu w ich zachowaniach. Opowiedziana nieciekawego historia, i to opowiedziana szablonami, nie wciągnął mnie.
z drugiej strony dla walki blizniakow warto ten film obejrzec, byla rewelacyjna xD Uwielbiam to, jak Ron najpierw slapuje Reggi'ego, w koncu ten nie wytrzymuje i tez zaczyna slapowac brata i tak sie nawzajem nawalaja po ryjach z liscia kilka sekund, zanim zaczynaj bic sie na piesci. xD film ma duzy potencjal humorystyczny.
Fakt, fabuła jest taka sobie, ale trzeba przy tym pamiętać, że ten film jest dość dokładną ekranizacją losów braci Kray, niemalże jak dokument, wystarczy poczytać nieco o ich losach, nawet Hardy jest dość do nich podobny. Jest to jakiś walor filmu, nie było picowania historii, fabuła była zatem ograniczona do realiów.
Nie do końca się z tym zgodzę, bo miałam okazję oglądać dokument na temat braci i był ciekawszy niż ten film, więc ich historia na pewno nie jest nudna, tylko w sposób banalny i mało ciekawy została ukazana na ekranie. A szkoda, bo miałam spore oczekiwania. Tylko Tom wg mnie ratuje ten film.
Mam wrażenie jak by z filmu było wycięte z 20 materiały, bo nagle nasz bohater zamienił się w sadystę i gwałciciela.
A ja się z Tobą nie zgadzam. Hardy zagrał rewelacyjnie- obie postaci! A wątek miłosny był dla mnie istotny- przedstawił przemianę miłego i sympatycznego brata w łajze, alkoholika i gwałciciela- oto i cały światek bandycki.... W mojej ocenie film właśnie dzięki kreacjom Toma zasługuje na 8. I dziwi mnie brak nominacji do oscara!
Wątek miłosny był bardzo istotny w historii obu braci, bo kobieta stała się kością niezgody i przyszłych kłopotów, ale został fatalnie przedstawiony.
film słabiutki, z dokumentu o braciach Kray wynika, że to niezłe popaprańce były...a w filmie...nuda i miałkość...bardziej przerażał Joe Pesci w Kasynie czy Chłopakach...niż ta dwójka z Legend, to bardziej melodramat o miłości niż film gangsterski..a temat ciekawy, ale zepsuty...
Chyba nie oglądaliśmy tego samego filmu. Jaka miałkość ? jaka nuda ? Finałowa scena Legendy nie wbiła Cie fotel ? dziwne, bo mnie tak. Nie che spojlerować, ale każdy się czepia że to melodramat o miłości że znowu kobieta bla bla bla.... TAK to był film o miłości... ale przede wszystkim braterskiej.
W istocie. Geniusz w wyzutym z dynamiki zlepku mniej lub bardziej efekciarskich scen.
Bo tam gdzie pojawia się kobieta, akcja spowalnia (wyjąwszy pełnokrwiste dramaty i kino akcji z kobietą w roli głównej).
Nie no, żelazna logika, rola Toma na 8, film na 5, ha, ha, ha...:-) Ale to nie jest największa bzdura jaką tu napisałeś, "Dystrykt 9" kamień milowy kina science fiction, umarłem...:-(
A co tutaj takiego nielogicznego w tej wypowiedzi jeżeli chodzi o ten film? - Uważam Hardy zagrał dobrze, jednak nawet świetny aktor niewiele zdziała jeżeli historia po prostu siada.