Zadziwiające, jak nawet po 50 latach bawi i nie nudzi. Powtarzanie zaś pewnych chwytów w komediach przez ostatnie pół wieku mogłoby doprowadzić do nudy i to dziełko, ale aktorstwo, scenariusz i specyficzny styl Oury'ego nadały mu niegasnący błysk. A swoją drogą, tak mi Niven przypomina naszego Rudzkiego w roli angielskiego kapitana Peacoocka w "Jak rozpętałem...", czy może odwrotnie, Rudzki Nivena... - obaj mają w sobie, względnie Rudzki potrafił ją zagrać... szlachecką flegmę angielską, tak zabawną, porywająco na ekranie wiarygodną ( nawiasem, obaj w omawianych filmach pili popołudniową cup of tea...).