Cóż - taki już los polskiego kinomana. "Nieodwracalne", "Gwałt" - może obejrzeć bez problemu, bo dystrybutorzy dbają o tio, by tak pojęte "ambitne kino europejskie" trafiało na nasze ekrany. W końcu - toż my nie zaścianek! Pokażmy Europie, że i u nas ceni się sztukę "kontrowersyjną"! "Trans-Atlantyk" w wersji codziennej.
I tak - "Topsy Turvy" musiałem sobvie przywieźć z Anglii na kasecie. Wszelkie moje uwagi - takie np. że jest to skończone arcydzieło, ze Leigh osiągnął w nim pełnie swych twórcztych możliwości - trafia w pustkę, bo nikt u nas tego filmu nie zna. Ważne jest kilka spraw: niugdy Leigh nie był tak blisko Dickensa, chociaż krąży wokół niego od początku twórczości. Nigdy też nie robił filmu o artystach - a w "Topsy-Turvuy" okazało sie, ze ma na ten temat dużo do powiedzenia. Film pod wieloma względami stanowi summę mistrza: następny film, "Wszystko albo nic", przyniesie perzełom o skutkach -jeszcze - nieprzewidywalnych. "All or Nothing" jest filmem naznaczonym silnym pietnem separacji z żoną; Alison Steadman właśnie w "Topsy-urvy" błyszczy u męża po raz - jak na razie przynajmniej - ostatni. Czekam na następnego Leigh, bo dopiero on pozwoli z właściwej perspektywy ocenić "All or Nothing". Na dzień dzisiejszy "Topsy Turvy" jawi się jako ostateczna konsekwencja metody twórczej wyporacowywanej od lat 70-tych. "All or Nothing" - jako jej przesilenie. Teza jest, antyteza również. Do licha, żadnej syntezy nie jestem tak ciekaw!
Spokojnie. Film już jest dostępny na DVD w Kolekcji Mike'a Leigh od 15 grudnia 2011. Oprócz "Topsy-Turvy" w skład wchodzą:
Życie jest słodkie
Nadzy
Współlokatorki
oraz kilka krótkometrażówek.