Przemęczyłam dwa pierwsza odcinki i nie rozumiem tych zachwytów. Główny bohater zupełnie nijaki. Gdzie mu do Richarda Chamberlaina….
Mam tak samo, kompletnie nie rozumiem zachwytów (poza stroną wizualną, bo to im się rzeczywiście udało). Obsada nie powala - jest poprawna ale nic poza tym (może poza postacią kurtyzany Kiku, która ma "to coś", scena seksu gdy ona i Yabu patrzą na siebie jest super). W starej wersji nie tylko Chamberlain był doskonały, świetna była postać Toranagi, Mariko, Omiego... nawet pilot Rodriguez był wspaniale dobrany. Do tego pełno skrótów i mieszania wątków, w powieści i w starym serialu wszystko było świetnie wyjaśnione, różnice kulturowe bardzo dobrze przedstawione - w nowej wersji jakoś nie zauważam szoku kulturowego, którego doznawały obydwie strony.